Diario Bernabéu

Encuentra toda la información nacional e internacional sobre españa. Selecciona los temas sobre los que quieres saber más

El secreto del éxito de Niza.  Marcin Buka fue enviado al laboratorio.  «Encontré a mi Guardiola»

El secreto del éxito de Niza. Marcin Buka fue enviado al laboratorio. «Encontré a mi Guardiola»

Jim Ratcliffe od zawsze powtarzał, że miejsce Nicei jest w Lidze Mistrzów, ale dopiero przyjście 34-letniego Francesco Fariolego i świetna forma Marcina Bułki sprawiły, że grupa Ineos w końcu nie tapla się w błocie. To już nie jest tylko fenomen francuski. Laboratorium przy Allianz Riviera inspiruje Europę, nawet jeśli mecze Nicei przyprawiają o zgrzytanie zębów.

Wielu trenerów może go nienawidzić: przyszedł przecież facet znikąd, wydał na transfery osiem razy mniej niż PSG, praktycznie gra takim samym składem jak jego poprzednicy, a mimo to zaryglował bramkę na amen i rozsiadł się na drugim miejscu w tabeli. Obok niego tylko Bayern Monachium i Bayer Leverkusen w pięciu topowych ligach nie przegrały jeszcze meczu. Żadna ekipa nie ma dziesięciu czystych kont. Co więcej, Nicea nawet przez minutę w tym sezonie nie przegrywała. Farioli miał być akolitą De Zerbiego, a okazał się nieślubnym synem Allegriego z Mourinho.

Más texto debajo del vídeo.

Whatsapp ze skautami

Nie ma drugiego zespołu w Europie, gdzie trener jest sześć lat młodszy od szefa obrony, czyli 40-letniego Dante. Pewnie rzadko który szkoleniowiec może pochwalić się studiowaniem filozofii i tym, że obok tradycyjnego sztabu ma kilka prywatnych w grupach na Whatsappie. Nazywa je komórkami badawczymi – to zbiór piłkarskich pasjonatów rozsianych po całym świecie, którzy oglądają mecze w Brazylii, Argentynie albo w Portugalii. Wychwytują trendy i najlepiej rokujących graczy, a dyskusja na grupie trwa całymi dniami. Farioli mówi, że dzięki temu nieustannie jest “pod prądem”, nie zamyka się w jednej bańce, patrząc na piłkę z jak najszerszej perspektywy. Tego właśnie nauczyła go filozofia: stawiania odpowiednich pytań i przyglądania się rzeczom z mniej wydeptanych kątów.

[–>

Jego przykład inspiruje, bo to kolejny trener z topu, który nigdy nie był zawodowym piłkarzem. Ostatnio w Anglii wzięto pod lupę wszystkich 92 szkoleniowców zrzeszonych w Football League i wyszło, że co piąty idzie podobną drogą. Ten trend wzrasta, a przykład Fariolego jeszcze mocniej może przemówić do głów dyrektorów sportowych. Włocha zatrudniał 38-letni Florent Ghisolfi, też człowiek spoza pudełka, do tego mający kapitalny nos do ludzi, bo wcześniej odpowiadał za “success story” Lens, ściągając za “drobne” piłkarzy jak Jonathan Clauss czy Przemysław Frankowski. Można powiedzieć, że Nicea w końcu stanęła na nogi, gdy wyszła poza dziwne układy i postawiła na ludzi, którzy bronią się wiedzą, a nie znajomościami.

READ  Xavi eligió a Sergio Busquets para suceder al Barcelona. Quiere mover al jugador del Bayern de Múnich

[–>

Minimalizacja ryzyka

To już nie jest zespół, do którego wpycha się Rossów Barkleyów i Kasperów Schmeichelów tylko ze względu na szemrane powiązania agentów. Nicea przestała być dojną krową, gdzie każdy chciał wyciągnąć pieniądze jak najszybciej i jak najłatwiej. Ś.p. Mino Raiola jednego lata zaparkował tam trzech graczy. Ten sezon jest inny, bo tylko Terem Moffi (Lorient) i Jeremie Boga (Atalanta) kosztowali większe sumy. Aż sześć klubów w lidze wydało więcej. Tak naprawdę Farioli buduje na tym, co został, bez płaczu, że należy mu się więcej. Przykładem jest Bułka, który cały czas czekał na swoją szansę, a gdy ją dostał, okazało się, że ma wszystko, by bronić nawet w większych klubach niż Nicea.

[–>

Oczywiście, w tej chwili nie ma sensu, by się spieszył. Nicea jest świetnym miejscem do życia, a klub zaczyna mieć odpowiednią trajektorię. Dla Bułki to dopiero pierwszy taki sezon. Pomaga mu świetna organizacja całego zespołu, ale sam też dokłada sporo, bo ma najwyższy procent obronionych strzałów w Ligue 1, a liczba oczekiwanych goli wskazuje, że drużyna powinna stracić ich ok. dziewięć, a straciła cztery.

Takie momenty jak dwa obronione rzuty karne w meczu z Monaco potrafią na długo zagnieździć się w głowach fanów. To są też konkretne informacje dla środowiska, które coraz mocniej analizuje reprezentanta Polski. Bułka jest pierwszym bramkarzem ligi, jeśli chodzi o krótkie podania. Posyła piłkę średnio na 23 metry, co pokazuje, że często bierze udział przy rozegraniu i ma pełne zaufanie obrońców. Dla przykładu, w Metz bramkarz kopie średnio na 42 metry. Można się domyślić, że nie ma tam mowy o żadnym budowaniu akcji od bramki.

[–>

READ  Francisco conoció a jugadores del club español Celta en la primera liga

Niesamowicie wygląda dziś statystyka, w której Polak od ośmiu spotkań nie wyciągał piłki z siatki. Ostatni raz pokonał go Kylian Mbappe jeszcze we wrześniu. Pod względem czystych kont wyprzedza Yanna Sommera w Interze. Właściwie brakuje mu tylko pięciu meczów, by pobić rekord całej ligi francuskiej, a w tej musielibyśmy cofnąć się aż do lat 90. i Bordeaux z Gaetanem Huardem w bramce. Farioli mówi, że nie obchodzą go głosy o nudnej, siermiężnej drużynie, bo każdy, kto kocha piłkę, dostrzeże ile jest w niej pasji i zaangażowania. Ten zespół wyspecjalizował się w tym, by zminimalizować ryzyko i jak najmocniej zawężać rywalowi możliwości gry. Ciekawe jest to, że takich cudów dokonuje defensywa, gdzie grają Bard, Dante, Todibo i Lotomba, czyli wszyscy, którzy są w klubie od co najmniej dwóch lat.

Sieć dogmatów

Ostatni mecz z Toulouse FC miał być sprawdzianem, bo Nicea grała bez Jeana Claire-a Todibo, 23-latka, o którego latem zabiegały poważne kluby i pewnie zabiegać będą nadal, zwłaszcza po debiucie w reprezentacji Francji. Farioli musiał załatać tę dziurę defensywnym pomnikiem Pablo Rosario, który też w klubie jest od dwóch lat. Nicea często w fazie obrony gra 5-4-1. Pomaga w tym zejście niżej Youssoufa Ndayishimiye’a. Widać, że wszyscy chcą pracować, a to ogromna zasługa trenera, który z ekipy marzycieli z głową w chmurach zrobił zespół harówki od początku do końca. Ciekawie podsumował to w rozmowie z “L’Equipe” w październiku.

Dzisiaj piłkarze są jak firmy, które muszą generować pieniądze dla swojego otoczenia. Panuje większy indywidualizm, więc nie jest łatwo wymagać od zawodników poświęcenia dla kolektywu. To powoduje, że trzeba jeszcze częściej z nimi rozmawiać i przekonywać ich do swoich racji – mówił.

Farioli to trener, który stawia dziś na rozmowy w podgrupach. Jeszcze mocniej niż rok temu akcentuje podejście indywidualne, na nakreślenie konkretach ról graczom i korygowaniu kursu za każdym razem, gdy coś robią źle. Fantastyczne jest to jak zbudował niektórych graczy – przecież taki Melvin Bard, lewy obrońca, już trzy razy wylądował w jedenastce kolejki. Wcześniej miał łatkę gracza topornego, z którego ani Christophe Galtier, ani Lucien Favre nie potrafili wydobyć czegoś extra. Dzisiaj Farioli wymienia go wśród tych, którzy imponują mu najbardziej. Obok są też nazwiska Dantego, Thurama i Bułki, do którego ma słabość choćby z tego względu, że pisał pracę magisterską o bramkarzach i dogmatach, które wokół nich krążą.

READ  Otro campeonato, otro récord. Increíble logro de Novak Djokovic

179 kontaktów z piłką

Sam jest szkoleniowcem, który łamie te dogmaty. Zaczynał zresztą jako trener bramkarzy, po tym jak w wieku 20 lat dał sobie spokój z piłką, grając jedynie na poziomie ósmej ligi. Ostatnio potwierdził prawdziwość historii, że z Roberto de Zerbim poznał się dlatego, że umiał kwestionować pewne rzeczy i nie bał się ich głośno mówić. Po tym jak opublikował artykuł na stronie “Wyscouta”, skontaktował się z nim trener od przygotowania fizycznego Foggi, w której pracował De Zerbi. Zaraz potem zaczęli razem pracować i przez półtora roku wzajemnie siebie napędzali. – Nikt nie dałby mi tyle przestrzeni, co Roberto. Znalazłem swojego Guardiolę – mówi dziś Farioli.

Nicea jest w tym sezonie mocna w tym, że umie czekać na błąd rywala i dwukrotnie częściej oddaje strzały od PSG zaraz po tym jak odzyskuje piłkę na ostatnich 40 metrach. Potrzebuje do tego zwykle 3-4 podań. Aż 65 procent ich zagrań dzieje się na własnej połowie. Bywają mecze, gdy Dante z Todibo podają piłkę między sobą co najmniej 80 razy, a ten drugi niedawno zaliczył mecz, gdy miał… 179 kontaktów z piłką. Laboratorium przy Allianz Riviera nie śpi. Tutaj jeszcze sporo się może wydarzyć.

Autor jest dziennikarzem Viaplay.